Sa momenty kiedy Wilbi bardzo cierpi... jako furto z syndromem niedopieszczenia cierpi pare razy wiecej jak przecietny kot. Cierpi glownie wtedy jak ma wrazenie, ze poswieca sie mu za malo uwagi. Wtedy protestuje dlugo i glosno... doprowadzajac personel do szalu.
Ale jest jeszcze jedna sytuacja, gdzie Wilbusiowe cierpienie siega zenitu.
Sa to momenty gdy brat schowa sie gdzies a ostatnio chyba stwierdzil, ze jest kretem i namietnie ryje. I tak wlasnie wyryl sobie norke pod kanapowa poduszka, schowal sie tam z zamiarem uciecia sobie drzemki. Nic z tego... Wilbi go zaraz zlokalizuje, siada w poblizu i cierpi... cierpi namacalnie.
Co krecika przewaznie malo wzrusza, w koncu przed bratem sie tam schowal.
A jak ma dosc... to wytrzeli z ukrycia jak korek od szampana i z glosnym wrzaskiem zalicza przelot przez mieszkanie, konczac w wannie albo na ktoryms parapecie... i tam zastyga, jakby siedzial tam conajmniej od tygodnia :)
niesamowite są :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
U moich rodziców jeden kot też czasem tak cierpi. Nudzi się i trzeba go zabawiać. Ostatnio nauczył ich nawet aportować..
OdpowiedzUsuń:))) Świetna relacja:)
OdpowiedzUsuńBiedactwo, tak cierpi... Chętnie bym go wymiziała i żałuję, że mój nie cierpi w ten sposób tylko na każde miziaki ucieka za pralkę w łazience:/
OdpowiedzUsuńprawdziwi bracia, jeden bez drugiego nie może żyć ;)
OdpowiedzUsuńWidać, że cierpi po sam koniuszek ogonka :-)
OdpowiedzUsuńBrother where are you? ;))
OdpowiedzUsuńTo Wilbar pewnie młodszy jest od Wikko...?
OdpowiedzUsuńraczej nie... Wilbar jest wiekszy, wiec pewnie byl jednym z pierwszych kociakow w miocie :)
Usuńkochane kociaki
OdpowiedzUsuńPrzepadłam, bosz... po co ja wchodziłam na ten twój blog? Przypaliłam obiad:D:D
OdpowiedzUsuńupsss... :D ja niewinna... to futra ;)
Usuń