Jak wiadomo kot moze duzo... ogolnie w ktoryms momonecie przejmuje wladze i personel nie ma najmniejszych szans, wszelkie proby perswazji koncza sie znudzonym ziewnieciem i wyrazem pyszczka pod tytulem "ale o co cho".
W przypadku moich kudlatych jest podobnie. Ogolnie rozpuszczone jak dziadowski bicz, srednio sie przejmuja moimi wykladami i grozeniem kapciem (czy inna rzecza, ktora tam mam akurat pod reka). Wiadomo jakies zasady probuje sie wprowadzic... od zawsze. U mnie tak bylo w przypadku lezenia na stole. Nie wolno i juz. Gonilam od samego poczatku. I o ile przez pierwsze lata bylo wszystko w porzadku, tak ostatnio Wilbi odkryl zamilowanie do tej formy rekreacji i dosc czesto znajduje go tam gdzie wcale go nie powinno byc. Przy czym mina mowi sama za siebie, kudlata zmora prezentuje soba calkowity luz i moje wrzaski ma gleboko w powazaniu.
Kazda proba pogonienia kudlatego, konczy sie obraza majestatu i glosnymi zalami z glebi trzewi w lazience,
ktora ma dobra akustyke ;)
ktora ma dobra akustyke ;)
Z tyłu wygląda jak mały słonik :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam u kotow taka pozycje, wygladaja wtedy na dwa razy wieksze ;))
UsuńU nas jest podobnie, przy czym na moje krzyki i grożenie palcem, kiciuś zaczyna mieć "obłęd w oczach", czai się, aby skoczyć z zębami na moją rękę i wydaje przy tym dziwne odgłosy (takie chyba jakie są przy walkach kotów), więc na razie zaprzestałam krzyczenia i zwyczajnie zdejmuję go z miejsc, gdzie być nie powinien.
OdpowiedzUsuńJest jeszcze jeden sposób mniej agresywny: spryskiwacz do kwiatków. Teraz już tylko wystarczy nim potrząsnąć i kiciusia już nie ma :-).
Moje ogolnie reaguja jak fukne ale wiedza, ze akurat za siedzenie na stole za bardzo im sie nie oberwie ;)
UsuńJa uważam, że kot WSZĘDZIE jest na swoim miejscu :o)
OdpowiedzUsuńKot tez tak uwaza... z tego co widac hehe... ;))
UsuńTrzeba sobie jakoś radzić:)
OdpowiedzUsuń