sobota, 19 czerwca 2010

gosc w dom...

... a futra w dluga... gubiac po drodze nogi...



czegos takiego jeszcze nie bylo... jakby nie bylo od czasu do czasu ktos sie u nas pojawia, wiec futra przyzwyczajone do tego, ze obce glosy i zapachy roznosza sie po domu.

Bylam chwilowo poza... w nowym mieszkaniu... w tym czasie pojawili sie goscie... sztuk dwie... dorosle, wiec ogolnie niegrozne ;) ... a futra jak podmienione... nawet Wikko... bohater kina akcji. Jak tylko weszlam do domu, wyskoczyly niewiadomo skad... Wikko zial jakby zaliczyl maraton... Wilbar mial uszy na plecach i nozki jakby o polowe krotsze... obrazek pocieszny nie da sie ukryc. I oba przylecialy do mnie z glosnym wrzaskiem i pretensja w glosie... jakbym je conajmniej na autostradzie porzucila... i w ogole, ze nie bronie przed czychajacym obcym niebezpieczenstwem na dwoch nogach zajmujacym kanape... w ramach protestu Wikko wlazl za mikrofalowke... Wilbar usadowil sie na niej... no i nie mialam innego wyjscia jak siedziec z nimi 20 min w kuchni zanim sie uspokoily. Pozniej towarzyszyly mi... placzac sie pod nogami i starajac nie oddalac za bardzo... az dopadlo je zmeczenie... Wikko spi na szafce w lazience... Wilbar na pralce na moim szlafroku... bo hrabia sie nie ulozyl dopoki mu bylo w kuper zimno... a ja moge sie chwilowo bez problemu przemieszczac... i pomyslec, ze to prawie roczne koty... kwitnaca mlodziez... a czasami zachowuja sie jak male dzieciaki ;)

2 komentarze:

  1. cóż to za straszni musieli być goście :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewung,
    no wlasnie nie hehe... a teraz futra odsypiaja stres...

    OdpowiedzUsuń