piątek, 21 stycznia 2011

atak z ukrycia

Wczoraj wieczorem siedzialam i obliczalam moje grudniowe przepracowane godziny... siedzialam, liczylam... dumalam... i machalam dlugopisem... zupelnie nieswiadomie. Do momentu jak sie przestraszylam bo dlugopis zostal zatrzymany w locie ;)



Sprawce znalazlam dosc szybko, wystarczylo zajrzec pod stol... Wilbarowi sie spodobalo, ze cos dynda... skad sie tam wzial nie wiem... ale widocznie myslal, ze to nowa zabawa :]



I jak widac wcale nie byl zadowolony, ze dlugopis odlozylam...
w bezpieczne miejsce z dala od kocich lapek...

4 komentarze: