piątek, 12 marca 2010

po prostu

bezczelnosc kocia nie zna granic...


czasami nie wiem, ktory jest bardziej rozbestwiony...

Wikko, ktory na widok jedzenia zachowuje sie jak junkie na glodzie... wpycha mi sie pyskiem w talerz bez wzgledu co sie na nim znajduje... w kuchni kula sie po podlodze, oczywiscie pod nogami... a jak sie "zniecierpliwi" to zawisa na moich nogach... i wcale nie wzrusza go dziki wrzask i spadajace rzeczy...
czy moze jednak Wilbar, ktory ma syndrom niedopieszczenia... i jak zacznie marudzic to konca nie widac... i trzeba go myziac i czochrac... 30 min... 60 min... kazda proba przerwania procederu konczy sie po paru sekundach jekami z glebi trzewi i patrzeniem mi sie wymownie w oczy... oczywiscie pory wybiera sobie rozne... tu sie nic nie zmienilo...

i oba nie daja mi zadnych drzwi zamknac... min do klopa... bo natychmiast sie tam oba materializuja i zaczynaja spiewy... a jak otworze drzwi to albo siedza na parapecie i sie jopia albo leza powykrecane ma progu... po prostu bosko :] ...

3 komentarze:

  1. :))) Fajnie się masz :)). Dwa takie rozpieszczone pieszczochy....

    OdpowiedzUsuń
  2. Wychowaly sobie pancie jak nalezy, brawo koty! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Abigail,
    sama je tak rozpuscilam wiec nie ma teraz co marudzic ;))

    Olisku,
    to fakt :]

    OdpowiedzUsuń