Pierwszy Sylwester... na poczatku zaciekawil, oba siedzialy w kuchni na oknach i przygladaly sie fajerwerkom oczkami wielkimi jak spodki. Wszystko bylo dobrze, dopoki nie wyszlismy na dwor (tzn. ja z mezem) i odstawilismy nasz maly wybuchowy pokaz. To bylo dla futer chyba za duzo i gdy wrocilismy, to koty siedzialy rozplasczone za kanapa. I o ile Wikko szybko zapomnial o nadmiarze halasujacych atrakcji i zaraz znowu sie bawil... tak Wilbar potrzebowal wiecej czasu ( jak zwykle zreszta).
Biedny Wilbar:-) Swoją drogą rozczulające i komiczne zarazem jest, jak bardzo taki kot próbuje czasem pozbyc się trzeciego wymiaru- płaszczak prawie doskonały. Furia tak robi, kiedy poluje.
OdpowiedzUsuńOne są tak wzruszające... :) Koty znaczy. Moje potwory właśnie dzikie gonitwy uprawiają po domu :P, ale wczoraj też odsypiały... Pozdrawiamy noworocznie...
OdpowiedzUsuńbiedne kociaki za kanapa :D
OdpowiedzUsuńmoj pies, wazacy 30 kg, tez jak slyszy fajerwerki rozplaszcza sie calkiem ;)
Mrouh, one w ogole chyba skladaja sie z chrzastek... bo przeciez kosci sie nie da tak wyginac :]
OdpowiedzUsuńAbigail, moje dzis tez szaleja :)
Ilios, futra juz dawno zapomnialy ;)