
Za to przyszedl zamowiony hamaczek... rozbawil mnie niesamowicie i jakbym miala wielki ogorod to chetnie pelnowymiarowy bym sobie postawila... i wcale nie dla kotow ;D
Drzewko w koncu dorwalam na ebayu... cyrk tez byl niezly bo w ofercie wybor kolorow, po zakupie sie okazalo, ze jest tylko niebieski... reszta chwilowo niedostepna... wiec telefony i zapewnianie, ze bede grzecznie czekac... moze byc tydzien ale bardzo prosze o bezowy :] . W koncu przyszedl, nawet przed futrami... oba pokochaly i uzywaja go bardzo intensywnie... z tym, ze Wilbar nie wskakuje a sie wspina (czasami mam wrazenie, ze mial wsrod przodkow cos malpiatego) ... jakby nie bylo wybor trafny... uffff...
Myslalam, ze to juz wszystko czego im do szczescia potrzeba, dodatkowy drapak do naciagania w przedpokoju tez wisial... i fajnie, tylko ze Wilbar namietnie naciagal sie na wykladzinie, obgryzajac obszycie (z dzika furia) ... i tak padlo na "wycieraczke" ... Wikko od razu ponaciagal sie i poostrzyl pazurki... Wilbar zabral sie za ogryzanie... katastrofa zostala zazegnana, futra sa happy :)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz